19.09.2014 16:46
Pierwsze kroki oczami kibla
W zeszłym roku naszła mnie zajawka na jakieś własne dwa
kółka.Nie miałem ani sporego budżetu, ani też zbyt dużo
czasu przed podróżą poślubną, toteż wybór szybko
padł na kibel.Po spędzeniu paru dobrych dni na czytaniu opinii,
testów i porad, zdecydowałem się na Kymco. Ponoć Tajwan
goni Japonię z zaciętością Jasona z horrorów klasy
"B",
zdecydowałem więc że spróbuję. Nikt wtedy
nie wiedział o planach (nie)rządu odnośnie 125cc. A szkoda.
Co mogę powiedzieć po roku jeżdżenia do i z pracy,
szwędania się nocą po Krakowie (czasem i poza) oraz jednej
dłuższej wycieczce na śląsk?
Jest wesoło. Plany
pozostawienia maszyny zablokowanej do 45 km/h zniknęły wraz z
pierwszym TIRem wyprzedzającym mego "rumaka" z "setką" na
budziku, który strugą
rozpychanego płaską klatą
powietrza niemalże zdmuchnął mnie z drogi. Krakowskie prędkości
przelotowe nie pozostawiły cienia złudzeń - zdejmuj kaganiec albo
zostaniesz
pożarty żywcem. Schrupany, jak to życzliwie
mówią o jednośladach kierownicy wieloosiek.
Przez prawie 6 tysięcy kilometrów zdążyłem przywyknąć
do polskich realiów drogowych. Co ciekawe, życzliwość
kierowców puszek okazała się lepsza niżem się
spodziewał.
Większość jest zwyczajnie obojętna co
akurat jest pozytywne bo nie utrudniają jakoś specjalnie życia. Z
drugiej, jak już jadą środkiem międzypasa to jadą ale to
rzadkość. Czasem zdarzy się też "pomywacz", który o
konieczności umycia przedniej szyby przypomina sobie zawsze gdy
jego leniwe dupsko wymija w korku skuter. Fakt
ustawienia spryskiwaczy tak, by jeden strumień zawsze lał w
lewo (bądź w prawo, w zależności czy to stary esbek czy
kosnerwa), by mijający go szatański jednoślad
mógł
zostać naznaczony gniewem
egzorcysty-kierowscysty i sczeznąć w odmętach piekielnych,
poczytuję tylko jako przejaw niezamierzonej uprzejmości. Szybka
kasku też się brudzi
i od razu mogę wytrzeć ją szmatką
zatkniętą w kieszonkę zewnętrznej strony rękawic specjalnie na
takie okazje. Są też tacy którzy widząc beznadzieję swego
położenia, nie
pozwalają by wizja sterczenia w
gigantycznym korku wzięła górę i mimo ciasnoty zrobią
trochę miejsca. Takim zawsze się dziękuje!
A inni motocykliści? Bracia z benzyny i smaru zrodzeni?To
dopiero ciekawa ferajna! Kupując "kibla" wiedziałem że miejscem
mym będzie dół łańcucha pokarmowego i przez "prawdziwych
motocyklistów" będę wzgardzany niczym brzydka
córka modelki Playboya i projektanta Armaniego. Taki
wypadek przy pracy którym przed najbliższą rodziną się nie
chwali i na czas rodzinnych spędów zamyka w komórce
pod
schodami.Cóż za głupota z mojej strony!
Okazało się że większość rajdersów odwzajemnia
pozdrowienia, czy to podniesioną lewicą, czy skinięciem zakutej -
w kask - głowy.Jakże to, nikt nie dziwi się że jakiś wywietrznik
żeńskich narządów płciowych próbuje się
równać z tymi "prawdziwymi motocyklistami"? Nie do końca,
są tacy dla których
jestem przeźroczysty niczym
powietrze. Stoimy razem na światłach i słyszę tego pięknego KTMa
jak gra fałką aż ciarki chodzą po grzbiecie. Piękna maszyna.
Kiwam do
gościa, ręką - udaje że nie widzi.
Pomachałem, dalej nie widzi. Już miałem zatrąbić, splunąć pod
przednie koło albo krzyknąć coś niewyszukanego, jednak wobec
nadziei na
spełnienie mej prośby o pokręcenie manetką
bym posłuchał pięknego brzmienia, wydało się to niezbyt dobrym
pomysłem, dającym efekt odwrotny od zamierzonego.
Zrezygnowałem. W końcu zaraz ruszy i usłyszę ten silnik tak czy
siak.
Na marginesie, kibel nie stoi pod moim blokiem jako
alternatywa dla samochodu, choć gruba część jego zadań to wożenie
mojego wygodnego zadka po mieście.To jednak coś więcej. Kymkacz
nie ma lekko. Nie mam garażu i nie zanosi się że będzie miał,
rolę osłony przed złym i niedobrym deszczem sprawuje więc zwykły
Oxford. Nie,
nie uczelnia brytyjska. Sęk w tym że
czasem nie widzę że już leje, czasem po prostu mi się nie chce
zejść to jedno piętro w dół. Stoi tak więc bidul na
deszczu i
przyjmuje na klatę baty pogody, bo jego
właściciel to niedojda. Raz nawet tak skuło go lodem że po
przywaleniu w siedzisko dłonią w stylu karate, zaraz po tym zaś
kilku
soczystych stekach łacińskich, popchałem biedaka
do garażu teścia. Bo już strach było po lodzie i śniegu
jechać.
Mimo to miesiąc później, w połowie lutego, zawitałem do
garażu by wyciągnąć kibla na słońce by się trochę po zimowej
przerwie popasł na trawniku, ten zaś ochoczo
zaskoczył
od pierwszego zakręcenia. A tak, miałem wyjąć akumulator... No
nic, nie zaszkodziło mu i ucieszył się na mój widok. No to
jeździmy znowu!
Tak, to coś więcej niż kibel do
dojazdów do roboty. Dzięki temu, jak chciałaby większość
maklontentów, tajwańskiemu wynalazkowi, nauczyłem się co
to przeciwskręt. I jak
bardzo śmierdzi kupa po uślizgu
koła na piasku w zakręcie. I jak bardzo boli kostka po przewrotce
parkingowej. I jak suchy jest deszcz gdy frajda z jazdy
przyćmiewa
naszą narodową dumę - złośliwą pogodę. I
jak to jest być częścią braci jednośladowej, gdy kierownik VFRki
cieszy się z pomocy gdy mu kibel pomógł na trasie,
wrócił na
stację benzynową i przywiózł
wachy. I jak to jest cisnąć, na szczęście z górki bom
leniwy, własne dwa kółka którym bak wysechł.
To dzielna, mała maszynka która nie zawiodła mnie ani razu, mimo że nie ma ze mną lekko bom w tym świecie nowy, głupi i do tego leniwy. A jednak jedzie. I sprawia niemałą frajdę w trakcie odkrywania świata dwóch kółek, jednocześnie nie będąc natychmiastowym przyciskiem samozagłady dla kierownika. Kibel jest lekki, wolny i dlatego wybacza masę błędów nooba któy go dosiada. Pozwala uczyć się na własnych błędach bez konieczności płacenia za nie zdrowiem. I honorem, boć przecie większość kible i tak widzi jako pół-faceta.
Jeśli ktoś z Was, motocyklistów którzy mają większe maszyny i nawinięte dziesiątki tysiące kilometrów, czyta ten post to wiedzcie jedno:Gdy Was pozdrawiam to nie dlatego że jestem smrodkiem z mlekiem pod nosem i zapatruję się na Was jak nastolatki na Hasselhoffa.Pozdrawiam Was bo łączy nas pasja i frajda z jazdy podobnymi maszynami, choć ja dopiero raczkuję.Gdy proszę Was o pokręcenie manetką to nie dlatego że chcę Wam dorównać w byciu "prawdziwym motocyklistą" - po prostu kocham dobre brzmienie, czyż Wy nie?
Do wszystkich z Was których pozdrawiałem i
odpowiadaliście - dzięki, jesteście świetni!To dzięki Waszej
uprzejmości i pozdrowieniom człowiek czuje, że w tym kraju jest
coś takiego jak poczucie wspólnoty, tak obce na codzień.To
dzięki Wam frajda z jazdy, choć tylko kiblem, jest większa.
A zadufanym w sobie gogusiom nie mówię nic. Też mają
prawo żyć bo taki urok demokracji. Motocyklowej.
Komentarze : 4
Mnie jest smutno, bo do tej pory żaden skuterzysta mnie nie pozdrowił, a wpatruję się w każdego mnie mijającego z uporem maniaka, głównie dlatego, że wciąż nie umiem zawsze z daleka rozpoznać, czy to co jedzie to skuter czy motor. Nie byłam pewna, czy machać skuterzystom czy nie, czy oni tego oczekują od nas czy nie, ale przeczytawszy Twój wpis stwierdzam, że postaram się to robić.
@left 4 dead - dziękuję za wizytę i komentarz! Zapraszam w przyszłości, kolejne wpisy niebawem i mam nadzieję że nie będzie nudno. Każdy na czymś zaczynał a moja zwykła chęć posiadania własnego transportu jednośladowego niespodziewanie przerodziła się w pasję. Czego mogłem się spodziewać jak ojciec śmiga MidnightSstarem a brat Banditem?
@DominikNC - potwierdzam że skuterowe towarzystwo jest dość... specyficzne. Większość się po prostu dziwi gdy się ich pozdrawia ale część już zaczyna odpowiadać. Nie zrażam się brakiem odpowiedzi, jeśli coś trzeba zmienić w kwestii świadomości innych kierowników to trzeba sukcesywnie i z uporem machać lewicą. Efekty przyjdą z czasem. Dzięki za wizytę i pozdrawiam!
Nie jestem fanem skuterów, ale owszem, odpowiadam na pozdrowienia. Moim zdaniem większość kierowników skuterów nie ogarnia tej kwestii i podejrzewam, ze nawzajem sie tez nie pozdrawiają.
Siemka witaj na blogu. Swoje wyjeżdziłem na kiblu, ale nie pamiętam, żeby mnie ktoś pozdrawiał :), nie miałem tej przyjemności. Teraz macham wszystkim tym, którzy machają mi :) Sporo tu ostatnio pozakładano blogów, na których nie pojawił się żaden wpis. Cóz, można by pomyślec, o czym tu pisac? Że wsiadłem na motor i jechałem nim przed siebie? Tak! Ja uważam,że sporo się dzieje na drodze, a my w tym uczestniczymy, nie ważne, czy jedziemy skuterkiem, czy Magnumką. Fajny wpis.